sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 3

  
  Krwawiące słońce zabarwiało wszystko na szkarłatno. Ciszę wypełniały, ciężkie oddechy dwóch osób. Nie wiedziała gdzie się znajduje, ale pomieszczenie wypełniał nieprzenikniony mrok, w którym znajdowało się coś strasznego. Gwałtownie odwróciła się w lewo, następnie w prawo. Nic. Jej mięśnie napięły się, a ciało opanowała panika. Była idealną ofiarą. Nagle do jej uszu dobiegł cichy szelest. Odgłos ruchu, niewyraźny, ledwo dosłyszalny. W głowie huczało jej tylko jedno słowo: "Uciekaj!". Miała ochotę posłuchać tego głosu, całkiem mu się oddać. Podnieść się, odwrócić i popędzić przed siebie, jak najdalej od tego miejsca, który przyprawiało ją o mdłości. Zamiast tego, zrobiła niepewny krok do przodu. Mięśnie na jej twarzy, w strachu napięły się jeszcze bardziej, a ciało zaczęło drżeć. Dźwięk stawał się coraz głośniejszy. Wstrzymała oddech.
"Uciekaj uciekaj uciekaj...!"
   Nagle ciemność skoczyła na nią, przytłaczając ją swoim ciężarem do ziemi. Duże męskie dłonie pewnie zacisnęły się na jej delikatnej szyi, skutecznie pozbawiając ją dostępu do powietrza. Agresywnie wierzgała nogami, walcząc o oddech, a jej oczy nic wyrażały nic więcej oprócz strachu i pragnieniem przetrwania. Nagle jej oczy poraził blask, przebijającego się przez ciemność światła. Wraz ze światłem jej ciało ogarnęło przyjemne ciepło, zupełnie tak jakby po jej organizmie rozpływała się płynna nadzieja, natomiast do jej uszu docierał spokojny głos, który dodał jej siły, a ręce, które uciskały jej szyję zniknęły.
-Katsumi...Katsumi wstawaj, twój dziadek ma dla ciebie zadanie- mówił coraz to głośniej blondwłosy chłopak, mając po dziurki w nosie budzenia dziewczyny. Przypuszczał, że nawet gdyby ktoś napadł na ich dom, jej by to nie obudziło. I ona chce być ninja, z taką czujnością. Nawet gdyby stanęła z zagrożeniem twarzą w twarz, zapewne nawet nie zdałaby sobie z tego sprawy. W jednym momencie z rozmyśleń wybił go czujne orzechowe tęczówki dziewczyny, które wpatrywały się w niego z ciekawością. Czekała aż w końcu zwróci na nią uwagę.
-Dzień dobry Deidara-kun.- powiedziała uśmiechając się spokojnie, następnie w jednym momencie podniosła się i przeciągła się z gracją kotki. Słysząc jak słowa wypływały jej z ust, przeszły go ciarki. Dziewczyna robiła to co ranek, jednak jej słowa zawsze wywoływały taką reakcje jego ciała, po części już się do tego przyzwyczaił.
-Cześć Katsumi, a teraz ruszaj tyłek z łóżka, bo inaczej cię z niego zrzucę.- stwierdził szybko i rzucając jej ostatnie spojrzenie, powstał z klęczków przy jej łóżku i odwrócił się szybko z zamiarem wyjścia z pokoju, jednak w ostatniej chwili powstrzymał go głos blondwłosej.
-Zapytaj się czego od mnie chce, nie mam zamiaru się do niego odzywać...Proszę.- powiedziała chłodno a na jej twarzy nie odmalowało się żadne uczucie. Nie poznawał jej. Od wydarzeń z ostatniej kolacji zachowuje się nieswojo, a jemu brakuje tej szczęśliwej dziewczyny, która zarażała radością. Spojrzał na nią tęsknie, mając nadzieję, że zaraz wyskoczy z łóżka oraz rzuci się mu na szyję, słysząc jakieś głupoty, jednak ona siedziała na środku, jednoosobowego, drewnianego łóżka, wpatrując się pustym wzrokiem w przestrzeń znajdującą się przed nią. Nie miał pojęcia co kłębi się w jej głowie W odpowiedzi westchnął cicho i w końcu opuścił jej pokój, zaś ona zamknęła oczy po czym głośno opadła na łóżko. Wpatrywała się tępo w sufit, odwlekając swoje obowiązki. Nie miała ochoty wstawać, w końcu doskonale zdawała sobie sprawę, że przez cały dzień będzie dręczyło ją poczucie winy związane z dziadkiem, który z kolei swoim zmartwionym spojrzeniem będzie wywiercał jej dziurę w plecach. Deidara też nie pozostanie wierny ponieważ, on będzie wywiercał jej dziurę lecz w brzuchu, chcąc wymusić też przeprosiny dla starca. Na samą tą myśl, na jej czole pojawiły się małe zmarszczki symbolizujące niezadowolenie. Targana emocjami, gwałtownie wstała z łóżka, czego następstwem były zawroty głowy, które po chwili pokonała opierając się o jeden z mebli i ruszyła w stronę łazienki. Wykonała wszystkie poranne czynności po czym odświeżona, niechętnie wyszła z pokoju. Od razu zobaczyła krzątających się po mieszkaniu mężczyzn. Byli tacy szybcy jakby się coś paliło. Obojętnie przeszła obok nich, udając się do kuchni, by zrobić sobie herbaty. Gdy ta w końcu trafiła w jej delikatne dłonie, uśmiechnęła się delikatnie gdy biorąc pierwszy łyk poczuła, jak ciepło, przyjemnie rozlewa się po jej organizmie.
-Katsumi.-wzdrygnęła się słysząc za sobą, niski ton głosu, należący do starca i automatycznie odwróciła wzrok w kierunku jednej ze ścian, szukając w niej coś niesamowicie interesującego.- Idź do miasta na zakupy, zaczyna nam brakować przypraw i ryb.-dodał na co ta nie zaszczycając go swoim spojrzeniem kiwnęła głową.
-Tutaj masz listę zakupów...I jeszcze jedno, uważaj na siebie.- powiedział ciszej, a na jego zmęczonej czasem twarzy, pojawił się słaby uśmiech, po czym położył na drewnianym, niskim stoliku małą karteczkę, a na niej pieniądze. Musiał walczyć sam ze sobą, by nie podejść do swojej wnuczki i nie pogłaskać jej po głowie, jak to miał w zwyczaju. Doskonale wiedział, że jest obrażona i że wychował ją w ten sposób, że dziewczyna zdaje sobie sprawę z tego że zawsze dostaje to czego chce, jednak nie w tym przypadku. Nie mógł pozwolić na taki tryb życia. Westchnął przeciągle, a gdy usłyszał głos młodzieńca, wycofał się do innego pokoju, by sprawdzić czego potrzebuje. Zacisnęła mocno dłonie na glinianym kubku i zgryzła wargę. Zakuło ją serce gdy zobaczyła, jak dziadek się o nią troszczy, starając się zapewnić to co najlepsze, jednak Katsumi nigdy nie przestanie walczyć o swoje marzenia. A tym marzeniem było zostanie ninja. Jeszcze udowodni bliskim na co ją stać. Wraz z tą myślą, na jej twarzy pojawił się bojowy uśmiech.
-O tak! Ruszamy do akcji!- zawołała na cały dom, zwracając na siebie uwagę pozostałych. W tle usłyszała wesoły śmiech blondyna. Nadymała policzki, a następnie schowała rzeczy leżące na stole do kieszeni. Wychodząc z kuchni do przedpokoju, kątem oka zauważyła dziadka upominającego Deidarę. Widząc niezadowoloną minę blondyna, który dusił w sobie chęć pokazania starcowi języka, lub nawet środkowego palca, uśmiechnęła się delikatnie. Wyszła z domu zamykając za sobą drzwi, które prosiły się o wymianę a przechodząc po skrzypiących deskach ganku, modliła się by się pod nią nie zawaliły. Dom potrzebował odświeżenia, jednak nie było ich na to stać z emerytury starszego mężczyzny. Ostatni raz obejrzała się za siebie i zbiegła ze stromej górki, zatrzymując się dopiero u jej podnóża, gdzie zaczynała się, dobrej jakości droga. Powoli szła przed siebie, mrucząc jedną z kołysanek, które śpiewała jej mama przed snem, by odgonić przerażające potwory, które w jej przekonaniu kryły się pod łóżkiem. Wraz z tym wspomnieniem przyszło wspomnienie dni po jej śmierci, gdy została sama, a senne potwory nie dawały jej spać. Siedziała sama na środku łóżka, mając nadzieję, że jej rodzicielka zaraz pojawi się w pokoju, przepraszając za spóźnienie, po czym usiądzie na małym krzesełku obok jej łóżka i zacznie śpiewać lub opowiadać bajki. Tak się nigdy nie stało. Zadarła głowę w stronę, bezchmurnego nieba po czym zamrugała kilkakrotnie powiekami, walcząc ze łzami. Nim się zorientowała dotarła do centrum wioski oraz do pierwszego stoiska. Przywitała się ze znajomym mężczyzną, który znając ich rodzinę zawsze dawał te same zioła i przyprawy. Jak zwykle nie obyło się bez żarcików. Stała tak śmiejąc się, zatrzymując tym samym kolejkę. Odwróciła się z przepraszającą miną, do kobiety stojącej za nią, ta jednak z wesołym uśmiechem, machnęła ręką, słuchając kolejnej opowieści mężczyzny. Ruszyła w stronę małego sklepiku, a tuż przed jego wejściem, nabrała powietrza do płuc. Wraz z przekroczeniem progu drzwi, uderzył w nią zapach ryb, którego tak bardzo nienawidziła. Ta wizyta odbyła się bez niepotrzebnych rozmów, które tylko przedłużyłyby jej wizytę tutaj, czym prędzej pożegnała się, biorąc siatkę z zakupami i wręcz wybiegła na świeże powietrze.Widząc w oddali budkę z dango, uśmiechnęła się a jej żołądek dał znać, że nie zjadła nic porządnego przed wyjściem. Sięgnęła do kieszeni brązowych spodenek, które miała na sobie i przeliczyła gotówkę, które się w nich znajdowała. Starczy, a nawet zostanie reszta. Energicznie zacisnęła dłoń w pięść i ile sił w nogach pobiegła do drewnianej budki, zupełnie tak, jakby od tego zależało jej życie. Wspaniałomyślnie kupiła dodatkowe dwie, słodkie porcje dla reszty domowników. Była z siebie zadowolona, humor jej dopisywał a pogoda była piękna, więc poszła dłuższą drogą. Swoimi tęczówkami chłonęła otaczające ją obrazy, a w każdym z nich widziała coś pięknego, co sprawiało że na jej sercu robiło się ciepło, a ona sama chciała być lepszym człowiekiem. Wchodząc w zakręt zauważyła młodzież szkolącą się na ninja, która właśnie opuszczała mury akademii. Skrzywiła się lekko, ten obraz, tak samo jak cel wydawał się być tak odległy, jednak mimo to podbiegła do grupki chłopców. Widać było, że dopiero zaczynali naukę. Mogli mieć dopiero 10 lub nawet 11 lat, byli niewiele młodsi od niej, dziewczyna zdawała sobie sprawę z faktu, że oddałaby wszystko by być na ich miejscu, uczęszczać do akademii i spełniać swoje marzenia. Wracać do domu gdzie czekałby na nią posiłek gorący posiłek oraz dumni rodzice. W jednym momencie posmutniała, zastanawiając się nad tym co by było gdyby, nie umknęło to uwadze chłopców.
-Oi, onee-chan, chcesz z nami iść porzucać shurikenami? - zaczął nieśmiało chłopiec o najeżonych, krótkich blond włosach. Katsumi zamrugała kilkakrotnie rzęsami po czym rozejrzała się wokół siebie, upewniając się że mówią na pewno do niej. W odpowiedzi uśmiechnęła się radośnie, powstrzymując się by nie rzucić się na chłopców. Ostatecznie nie wytrzymała i doskoczyła do nich.
-Serio mogę? O jejku jak super, ale nie śmiejcie się ze mnie. Jestem w tym zielona!- mówiła radośnie zwracając się do każdego z chłopców, już miała ruszyć tuż za nimi, gdy zdała sobie sprawę z dwóch ważnych faktów. Jednym było to że miała ze sobą zakupy, które pod wpływem ciepła najnormalniej w świecie popsują się, natomiast drugi, dość błahy, nie znała imion jej nowych przyjaciół. Szybko wyjaśniła sytuację, chcąc odmówić.
-Baka onee-chan.- zawył jeden z nich, tym razem był to chłopiec o czarnych przydługich włosach oraz niebieskich oczach, już teraz widziała, że w przyszłości będzie przystojnym mężczyzną, który nie będzie mógł od siebie odgonić adoratorek, jednak słysząc jego słowa uniosła jedną brew do góry. Zdecydowanie musiała popracować nad swoim wizerunkiem, banda dzieciaków wyzywała ją od głupiej, a nawet nie wiedzieli jak ma na imię.- Mieszkam w pobliżu pola treningowego, schowamy twoje zakupy. Jestem Kyosuke.- dodał po chwili i uśmiechnął się pewny siebie, nawet nie czekał na jej odpowiedź, po prostu chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę wspomnianego miejsca. Po drodze dowiedziała się że blond włosy chłopak ma na imię Makoto, oraz uświadomiła ją o jego głupkowatych pomysłach i najdziwniejszych sytuacjach, które sprawiły, że szli ciągle się śmiejąc, następnie poznała ostatniego towarzysza, chłopca z blizną nad okiem, rudych włosach i brązowych oczach. Wszyscy byli nad wyraz mili, nie spodziewała się czegoś takiego. Dzielnie trenowali, zapoznając Katsumi z podstawami. Łącznie "robienie zakupów", przedłużyło się o półtorej godziny, jednak niczego nie żałowała, była pewna, że znajdzie jakąś wymówkę. Gdy odebrała swoje rzeczy z domu Kyosuke, otrzymała od nich na pamiątkę kunaia, którym w drodze do domu cały czas się bawiła, była przekonana że ten dzień staje się coraz lepszy. Nie mogła się doczekać gdy opowie blondynowi o tym co ją dzisiaj spotkało oraz tego czego się nauczyła. Energicznie wbiegła pod górkę prowadzącą do drewnianego domu, w między czasie wykrzykując różnego rodzaju okrzyki. Mogła sobie na to pozwolić w końcu na tak wysokim terenie mieszkała tylko ich trójka. Czując jak płuca ją palą, a bolące mięśnie nóg proszą o wytchnienie zwolniła pod koniec. Gwałtownie nabierała powietrza, po czym zadarła głowę w stronę nieba chcąc obserwować jego błękit , jednak szary, ciężki dym, który unosił się w powietrzu nie pozwolił jej na to. Na jej bladej twarzy pojawił się szpecący grymas, natomiast do nozdrzy doleciał odór spalenizny. Nie wiedziała co się działo, jednak jej serce napawała niepewność, strach oraz niepokój. Spodziewała się że dziadek znowu próbuje tworzyć jakieś wynalazki na ganku, a coś poszło nie po jego myśli, jednak nie była w stanie przekonać się do tej myśli. Pocieszał ją fakt, że w domu znajduje się Deidara, który ochroni swój dom. Ostatnie parę metrów postanowiła szybko przebiec. Zamknęła mocno oczy sama nie do końca wiedząc czy chce widzieć co dzieje się na jej posesji. W jednym momencie gwałtownie otwarła oczy, mając nogi jak z waty upuściła siatkę z zakupami. Miała wrażenie, że zaraz upadnie, natomiast jej żołądek niebezpiecznie się skurczył. Tępo obserwowała jak lata jej dzieciństwa, jej wspomnienia, miejsce do którego może wrócić trawi, bezlitosny ogień, niszcząc za sobą wszystko. Wrzasnęła na cały głos i nie zastanawiając się na niczym, chwiejnym krokiem pobiegła do wejścia. Z impetem otworzyła drzwi, rozglądając się po pomieszczeniach a w drżących dłoniach  na wszelki wypadek trzymała kunaia.
-Deidara! Dziadku! Gdzie jesteście?!- wrzeszczała, wkraczając do zadymionej kuchni. Przetarła ręką, swoje załzawione, spanikowane orzechowe oczy. Nie usłyszała żadnego odzewu, w ostatniej chwili wydostała się z kuchni, gdy nagle na ziemię opadła drewniana bala, która podtrzymywała dach. Sytuacja była coraz cięższa, a ona coraz bardziej przerażona.
-Błagam odezwijcie się! Deidara na pomoc!- wrzeszczała coraz głośniej, zdzierając sobie struny głosowe jednocześnie krztusząc się dymem, po czym wbiegła w korytarz prowadzący do pokoju blondyna. W jednym momencie w jej sercu narodziła się nadzieja, na szczęśliwe zakończenie, całej tej sytuacji gdy ujrzała plecy chłopaka.
-Na szczęście jesteś! Tak się bałam, tak strasznie się bałam. - zawodziła, w dalszym ciągu rozglądając się za swoim ostatnim członkiem rodziny, mając nadzieję, że zaraz poczuje jego ciepłą, dłoń na ramieniu. Tak się jednak nie stało. Jej obraz zamazywał się. Zmrużyła oczy widząc postać leżącą obok blondyna. Siwe włosy mężczyzny, mieszały się z dymem znajdującym się w pomieszczeniu. W jednym momencie zdała sobie sprawę z tego kto leży na podłodze. Ciszę przebił wrzask Katsumi, który przyprawił o ciarki młodego shinobi, który strachliwie spojrzał na nią kątem oka, jednak po chwili na jego twarzy pojawił się chłód i obojętność. Wolnym krokiem ruszył w stronę otworzonego okna w jednym z pokoi, ta z kolei tępo wpatrywała się w oddalające się plecy chłopaka, próbując obudzić swojego dziadka. Szybko pobiegła do blondyna, łapiąc go za rękę, zatrzymując tym samym.
-Deidara, co się dzieje, błagam pomóż mi. Nie odchodź. Musisz mi pomóc wynieść stąd dziadka szybko.- powiedziała, zalana łzami i bez zastanowienia pociągnęła go za sobą, w zamian poczuła tylko ból promieniujący po całym jej ciele, w momencie w którym została odepchnięta a jej ciało zderzyło się z dębową podłogą. Gwałtownie odwróciła się w stronę swojego przyjaciela, nie będąc w stanie pojąć tego co się dzieje. Do jej uszu dobiegło głośne prychnięcie.
-Nie rozśmieszaj mnie. Mam ci pomóc przy zwłokach tego starucha? Mi nikt nie pomagał tworzyć kolejnych bomb.- warknął wściekle odwracając się i idąc przed siebie, gdy nagle się zatrzymał oraz spojrzał na postać zaszokowanej dziewczyny kątem oka. - Aha i powinnaś być mi wdzięczna, teraz możesz być ninja, czy kim tam chciałaś być.- dodał znikając z jej pola widzenia. Nie wiedziała kim była ta osoba. Prawdopodobnie bandytą, który w jednym momencie zrujnował jej życie ale na pewno nie chłopcem, który był dla niej najbliższym przyjacielem, wzorem do naśladowania, odbiciem od rzeczywistości. Chwilowo otrząsając się z szoku szybko podbiegła do Shunsuke, chwytając jego zimne ciało pod rękę i krzywiąc się czując ciężar na barkach, powoli ruszyła przed siebie, oddychając ciężko.
-Jeszcze chwilkę wytrzymaj, zaraz stąd wyjdziemy.- powiedziała cicho łkając i powoli tracąc świadomość.- Poradzimy sobie. Będę ci pomagać, nie będę narzekać, porzucę myśl bycia shinobi ale musisz mi obiecać, że w momencie w którym wyjdziemy, przestaniesz się wygłupiać i otworzysz oczy.- mówiła dalej, a na koniec uśmiechnęła się. W oddali widziała że drogi do wyjścia, jeszcze nie strawił ogień, pełna nadziei, szła w tamtą stronę, gdy nagle, nawet nadzieja została jej odebrana. Podłoga pod nimi załamała się, czego skutkiem było, że noga Katsumi utknęła w jednej z dziur. Wzięła głęboki wdech próbując zrzucić z siebie mężczyznę, wyczołgać się a przede wszystkim obudzić się z tego koszmaru. Łzy rozmazywały jej obraz, a może to zmęczenie i wpływ zbyt długiego przebywania wśród dymu sprawił, że w oddali widziała jakąś postać. Nigdy nie wierzyła w bajki o Bogu Śmierci przychodzącym do swoich ofiar, jednak w tym wypadku miała nadzieje, że nawet tak znienawidzony bożek, okaże jej litość i zabierze ją do lepszego miejsca. Miejsca, które przysporzy jej mniej cierpień.


Po długiej nieobecności w końcu udało mi się związać koniec z końcem względem opowiadania i mimo napięcia w szkole, bam jest kolejny rozdział. Nie wiem czy ktoś będzie z tego zadowolony, jednak mam nadzieję, że się spodoba. Obiecuję poprawę, więc nie bijcie mnie w razie czego!
+ Zapraszam na mojego nowego bloga o którym tutaj nie wspomniałam. Klik

Oraz informuję, że w drodze, jest kolejny. <3
Oczywiście przepraszam za wszystkie błędy, w wolnej chwili, czyli jutro naniosę ostatnie stylistycznie poprawki. 

9 komentarzy:

  1. Pierwsza. Uhm! Niestety porządnie skomentuję dopiero, gdy przeczytam, czyli pewnie dopiero, gdy wstanę. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. ...
    No wiesz Ty, co?! Jak mogłaś! Co też ten Deidara zrobił! Tak skrzywdzić dziewczynę, która mu się podobała, no. To nie ładnie. Coś czuję, że dziadeczek mu naopowiadał różnych rzeczy i blondasek się wściekł. Może usłyszał jakieś kłamstwa na temat Katsumi? Albo... Akusie. ^^ Akatsuki zawsze namiesza, a skoro na nagłówku masz oprócz Deidary Itachiego (którego swoją drogą ubóstwiam, mam aż trzy pomysły na opowiadanie z nim w roli głównej i dlatego nawet się za nie nie zabieram xD), to musi coś znaczyć. No!
    Gdy przeczytałam, że Katsumi zaczepił jakiś mały blondynek, to moja pierwsza myśl brzmiała "Naruto". Potem miałam wątpliwości, bo co on by robił w Kraju Ziemi? :)
    Ciekawi mnie ta postać na samym końcu. Czy to będzie Deidara, który zauważył, że Katsumi nie wyszła z domu i zaczął się martwić?
    Pisz szybciej! :D
    Pozdrawiam. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jajku tak się cieszę, że ci się podobało! Spokojnie teraz będzie już z górki z opowiadaniami, przynajmniej tak myślę. Rozdział 4 właśnie zaczynam pisać. Hohoh kolejne blogi w twoim wykonaniu? Tak *o*. Jeśli masz problem z wybraniem fabuły, wal do mnie jak w dym, wysłucham twoich problemów <3

      Usuń
    2. Nie omieszkam do ciebie w razie czego napisać. W zasadzie jedna z tych fabuł jakoś tak bardziej przypadła mi do serca, ale nie jestem pewna, czy trzy blogi to nie byłoby już za dużo. xD Ojejciu, chodzisz do pierwszej liceum? Ja także! ^^

      Usuń
    3. Nie no coś ty, u mnie w drodze też kolejne blogowe dziecie + za pasem wakacje, damy radę! Haha tyle nas łączy pierwsza liceum i miłość do łasicy, Sasuke i dla mnie Deidara. Proszę cię nie przypominaj mi o szkole, bo teraz to jest walka o przetrwanie -.-

      Usuń
    4. Też lubię Deidarę. I Nejiego i Gaarę. ^^
      Może nie napisałam, ale zaprosiłam do znajomych na gg. xD I skoro ty także szykujesz trzeciego bloga, to kto wie. Przeciągasz mnie na ciemną stronę mocy, może dam się skusić. :D

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeżeli chodzi o Deidarę to zawsze jestem na tak! :) Ponieważ jest to pierwszy rozdział, jaki przeczytałam, niestety nie wiem jeszcze dokładnie jakie relacje panują między Katsumi a blondynem, jednakże mam zamiar jak najszybciej nadrobić zaległości. Póki co mogę się tylko domyślać, ale treść tego rozdziału zaintrygowała mnie na tyle, że sięgnięcie do poprzednich z pewnością będzie przyjemnością.
    Mam nadzieję, że w niedługim czasie pojawi się nowy wpis ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. I tak sobie popłakuje i mam łezki w oczkach. Moja malutka dziewczynka pisze jak Mickiewicz tralalalal jestem z ciebie tak cholernie dumna! :*
    A teraz tak serio Blondasek mnie w tym rozdziale zaskoczył tylko po dłuższym namyśle nie wiem czy pozytywnie czy negatywnie, w ogóle miałam szklanki w oczach pod koniec rozdziału.
    Rozdział wyjebisty jak twój każdy zresztą ^^ wiesz jakbyś mi oddała chociaż troszkę twojego telntu nic by się nie stało ;)
    Cóż mogę dodać wiesz że ja czekam z niecierpliwością na kolejną notkę i zrób mi tą przyjemność szybkim dodaniem :*
    Duuuuuuuuuużo weny!
    Twoja Akane.

    OdpowiedzUsuń