niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 1

Koniec jesieni, a dokładniej październik, jeden ze spokojniejszych miesięcy w wiosce trawy, kiedy każde dziecko o tak później porze, spędza czas ze swoją rodziną przy ciepłej kolacji, jednak nie wszyscy mogą sobie pozwolić na takie luksusy. Do tej grupy należy młody chłopiec, wyrzutek swojego klanu, posiadający wielki talent, przez który w swojej rodzinnej wiosce został wyklęty, a mianowicie przez język znajdujący się na jego dłoniach oraz na klatce piersiowej. Podczas trwania wielkiej wojny shinobi, owa umiejętność była postrzegana jako błogosławieństwo,dar z jasnego nieba, jednak czasy się zmieniają, a ludzie dostrzegają a siłę destrukcji tej umiejętności. Deidara, bo tak miał na imię młodzieniec tułający się po co raz to odległych wioskach, od miesiąca przebywał w wiosce trawy, a dokładniej na jej obrzeżach. Ludzie zamieszkujący tamte rejony, byli zdecydowanie bardziej hojni, a na postać chłopca patrzyli zdecydowanie bardziej przychylnym okiem, niż elita znajdująca się w centrum miasta. Chłopiec był dwunastolatkiem posiadającym, dziewczęcy wygląd. Miał długie blond włosy z opadającą na twarz grzywką, która skutecznie zakrywała większość twarzy oraz wysoko upięty kucyk na czubku głowy. Z tłumu wyróżniały go piękne lazurowe oczy, które odziedziczył po swojej matce, osobie, która przez pewien czas miała względem chłopca, chociaż trochę szacunku. Jego umysł w jednym momencie zaczął odtwarzać bolesne wspomnienia z młodości. Nie był w stanie tego powstrzymać. Ze świstem nabrał powietrza do płuc, gdy przed jego oczami ukazało się martwe ciało rodzicielki. Nagle z zamyślenia wyrwały go niepokojące męskie głosy dochodzące z końca uliczki w której przebywał. Przerażony podkulił kolana pod brodę i po chwili ukrył w nich twarz, plecami przylegając do zimnej ściany budynku mając nadzieję, że mężczyźni nie zwrócą na niego uwagi. Mylił się.
 - Heeeeej co tu robisz szczaniaku jeden, może szukasz kłopotów?- usłyszał, nawet nie zorientował się kiedy na swojej szyi poczuł mocny ucisk męskich, szorstkich rąk. Odruchowo walcząc o odrobinę powietrza zaczął intensywnie wierzgać nogami i wbijać paznokcie w dłonie mężczyzny. 
 - Hej, puszczaj mnie! Przestań! Przecież nic nie zrobiłem!- zaczął krzyczeć najgłośniej, jak tylko mógł, zdzierając sobie przy tym głos oraz tracąc powietrze, a mając nadzieję że ktoś go usłyszy. To właśnie były minusy przebywania na obrzeżach wioski, ludzie byli mili za dnia, ale gdy słońce zachodziło, niczym robaki spod swoich kamieni, wypełzali właśnie takie typy spod ciemnej gwiazdy.
 -Morda szmato! Nikt cię nie dopuszczał do głosu. Czym to w ogóle jesteś chłopakiem czy dziewczyną?- wraz z tymi słowami, chłopiec został kilkakrotnie szarpnięty za koszulkę. Nienawidził tego. Przecież on nic nie robił, nikomu się nie naprzykrzał, więc dlaczego go tak źle traktują. Do jego błękitnych oczu, napłynęły krystaliczne łzy, a do jego uszu dobiegły kolejne obelgi. Zacisnął dłonie w pięści, powodując, że jego kłykcie zbielały. Przegryzł wargę, z której momentalnie posoczyła się krew, która ściekając po jego brodzie tworzyła krwawy szlak. Powietrze zrobiło się gęste, a do tej pory czyste niebo zachmurzyło się. Chłopak oddychał gwałtownie i nierównomiernie, przez zaciśnięte zęby. Drżącą ze wściekłości dłonią sięgnął do szmacianej sakiewki w której znajdowała się mała zlepka gliny, którą dzisiaj znalazł. Jego usta czując ten nieokreślony smak zwilżyły dłoń i natychmiastowo pochłonęły zawartość kieszeni. Na bladej twarzy Deidary  pojawił się szyderczy uśmiech, a w oczach pojawił się dziki obłęd. Mężczyźni zaskoczeni, reakcją chłopca przyciśniętego do przysłowiowego muru, jednak nie przejęli się tym faktem, co taki włóczęga może zrobić doświadczonym shinobi takim jak oni. Mężczyzna trzymający chłopca prychnął, opluwając przy go przy tym i gwałtownie rzucił nim o ścianę. Blondyn nieśmiało, na chwiejących nogach podniósł się do pionu, co chwilę dygocząc.  
 - Wy ignoranci, pożałujecie. Świat jeszcze o mnie usłyszy. Przestanę być pomiatany! Będę kimś, a dzięki wam mogę się doskonalić. Zdychajcie w zachwycie!- krzyczał co raz głośniej i głośniej wyprowadzając z równowagi swoich oprawców, którzy zakasali rękawy i ruszyli w stronę blondyna, który wymówił ciche ‘Katsu’, zmiatając tym samym życie z ciał mężczyzn.
Na jego porcelanowej twarzy, pojawiły się skazy jakimi były ślady krwi, z resztą nie był tylko na twarzy, ciecz pokryła praktycznie całe jego ciało ale nie przejmował się tym. Siedział oparty, o mur wpatrzony z zachwytem w owoc swojej pracy. Przeniósł leniwie wzrok na zmasakrowane ciała mężczyzn. Uśmiechnął się delikatnie, musiało im się podobać. Ich ciała, od nich biję zachwyt, którego tak oczekiwał od swojej widowni. Podniósł się chwiejnie z ziemi i podszedł do swoich ofiar, przeszukując ich przy tym.Jak to szybko zmieniły się role, teraz to on był zwycięzcą. Pieniądze, pełno pieniędzy, tak dobrze trafił. Jego żołądek w końcu będzie pełny. Zadowolony z siebie opuścił zaułek i skierował się w tylko sobie znane miejsce. Jego ciało opuszczała energia, której wystarczająco poświęcił do wykonania swojej sztuki i uratowania życia. Spojrzał na zachmurzone niebo, które zwiastowało nieszczęście. Nim się obejrzał na jego policzku pojawiła się pierwsza kropla deszczu a za nią kolejna, i kolejna. Zatrzymał się, pozwalając kroplom zmywać z siebie krew, zupełnie tak jakby zmywały się z niego wszystkie złe występki, których się dopuścił by przetrwać.W pewnym momencie, stojąc tak w miejscu, upadł na ziemię, niczym kłoda. Zmęczenie, głód i brak chakry w końcu pokazały swoją siłę. Czuł, że jakaś nieznana siła przyciska jego ciało do ziemi, uniemożliwiając mu podniesienie się natomiast jego ubranie zdążyło już doszczętnie przemoknąć. Czy tak właśnie skończy się jego życie? Nie może się tak skończyć, przecież świat o nim jeszcze nie usłyszał, przecież stać go na więcej, nie udoskonalił swojej sztuki. Chciał wstać i zacząć biec, tak jakby chciał uciec śmierci, której czuł oddech na karku. Odór śmierci, nieuniknionego końca mroził mu krew w żyłach. Zamknął swoje błękitne oczy, wspominając swoją przeszłość wyciszając się przy tym wewnętrznie, oraz szykując na najgorsze. Nie czuł już zimnych kropli deszczu, które jeszcze przed chwilą okalały jego ciało, za to poczuł przyjemne ciepło na policzku. Nie chciał by zniknęło. Chciał żeby zostało, żeby rozlało się po całym jego organizmie, zmieniając przy tym całe jego życie. Ostrożnie otworzył oczy, które napotkały niebezpiecznie orzechowe tęczówki, które intensywnie się w niego wpatrywały. Biły od nich uczucia, których on nie znał. Chłonął obraz porcelanowej, bladej twarzy, na której której gościł delikatny uśmiech. Prawdopodobnie bałby się jej dotknąć, w obawie, że zniszczy coś tak doskonałego. Twarz dziewczyny okalały, średniej długości kręcone blond włosy, które zdążyły pochłonąć krople wody stając się przy tym cięższe. Zamrugał kilkakrotnie, nie wiedząc co robić. Czyżby widział anioła czy tylko podstępnie przebraną śmierć.
 -Nie możesz tak leżeć na ziemi, nabawisz się kataru- do jego uszu dobiegł melodyjny głos, przesiąknięty troską o nieznajomego chłopaka. Pomogła mu wstać w jednej ręce mocno ściskając parasolkę a drugą objęła drobne ciało Deidary, który w dalszym ciągu uważnie przyglądał się jej postaci, ta z kolei widząc to wybuchnęła gromkim śmiechem.
-Wyglądasz jakbyś widział śmierć.- stwierdziła radośnie, przyciskając go mocniej do siebie, gdy w pewnym momencie poczuła, jak blondyn się jej wyślizguję. 
 -Pozwól, że się tobą zajmę.-spojrzał na nią zaskoczony, nie wierząc w to co słyszy, czyżby jego los się odwrócił?

2 komentarze:

  1. Masz fajny pomysł na urzeczywistnienie historii Deidary. Ogólnie idea dobra, ale! Tak, Frustracja zawsze ma jakieś "ale" do dodania, mianowicie:
    - polecam używać akapitów w tekście, aby był czytelniejszy;
    - wyjustowanie doda płynności;
    - za dużo powtórzeń, a wcale nie jest trudno przeczytać tekst drugi raz i wprowadzić synonimy tam, gdzie są potrzebne;
    - pomogą krótsze zdania, bo te tutaj są zbyt rozbudowane, przez co męczą i nadają rozdziałowi barwę nudy oraz rozwleczenia;
    - tytuły rozdziałów, koniecznie (!), a nie tylko ich numery, zaciekawią potencjalnego czytelnika;

    To są rady, dzięki nim zdobędziesz uznanie wśród czytelników, a twoje teksty znacznie się poprawią. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się fajnie ^^
    Jednak rzeczywiście przydałyby się akapity ;)
    Momentami gubię się w tekście i muszę szukać na nowo linijki, ale mniejsza. Nie bierz tego do siebie ;)

    Deidara jej jaki sadysta XD Moja wyobraźnia nie zna granic i jak go sobie wyobraziłam z tym szyderczym uśmieszkiem skierowanym na tych dwóch zbrodniarzy... o.O Kocham tego blondaska ♥
    Będę czytała dalej ;)
    Ciekawa jestem tej blondynki ^^

    ->byakko-moj-swiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń